Jak on mógł mnie pocałować? Co za idiota! Ale nikt
tego nie widział, poza Finnickiem, oczywiście. Ale on nikomu przecież nie
powie, że mnie ten dureń pocałował. Nawet go to pewnie nie wzruszyło. Odair
ciągle widzi, jak się ludzie całują. On do tych ludzi nawet należy.
W ciągu kilku minut stoję przed drzwiami od mojego
domu i próbuję się opanować, jakby to, co się zdarzyło nie miało w ogóle
miejsca. Muszę wejść do domu uśmiechnięta, niech rodzice wiedzą, że cieszę się,
że to nie ja jestem trybutem. Zmuszam się do uśmiechu, ale wygląda on pewnie
jak grymas, lecz nic już z tym nie zrobię.
Otwieram drzwi i od razu widzę twarze moich
rodziców, jakby na mnie czekali.
- Skarbie, tak mi przykro – Mama rzuca mi się na
szyję i przytula mnie.
- Czemu? – pyta się ze zdziwieniem.
- Nathaniel. Wiemy, że się już nie przyjaźnicie, ale
kiedyś byliście bardzo blisko – odpowiada mi i przytula mocniej.
- Mamo, ta przyjaźń już nie istnieje. A Nathan
potwierdził to zgłaszając się na ochotnika. Proszę, zapomnijmy o tym, co było
kiedyś – mówię i uśmiecham się – Obejrzyjmy dożynki w innych dystryktach. Chcę
zobaczyć, jak to u nich wygląda.
Łapę rodziców za ręce i prowadzę do salonu.
Zostawiam ich przy kanapie, a sama podchodzę do małego telewizora i włączam go.
Spoglądam na zegar, za kilka minut zacznie się program. Nienawidzę go oglądać,
ale muszę coś zrobić, żeby rodzice byli spokojni i się nie martwili. Zasiadam
na fotelu i spoglądam na nich.
- Nienawidzę igrzysk, ale nie mogę doczekać się
Parady Trybutów. Te wszystkie stroje.. Niektóre są naprawdę wspaniałe – mówię z
entuzjazmem, fałszywym entuzjazmem. To prawda, nienawidzę igrzysk i
wszystkiego, co jest z nimi związane.
- Tak, te stroje są świetne, z roku na rok coraz
lepsze – odpowiada mama z uśmiechem na twarzy. Pewnie myśli, że zaczynam się
interesować modą jak ona. Nie tym razem, mamo.
W końcu zaczyna się program. W ekranie telewizora
ukazuję się Caesar Flickerman ubrany w granatowy garnitur z żaróweczkami.
Ten prowadzący ma na sobie, co rok ten sam strój, jedyne, co zmienia się w jego
wyglądzie to kolor włosów, ust i powiek, które są aktualnie fioletowe. Obok
Caesara siedzi Claudius Templesmith. Ten natomiast ma na sobie
dziwaczny strój, który wykonany jest z różnego rodzaju kokardek.
-
Czekaliśmy bardzo długo na tą chwile! Nadszedł już czas, aby rozpocząć
Siedemdziesiąte Pierwsze Głodowe Igrzyska! – Wesoły głos Caesara roznosi się po
całym salonie.
Dla
niektórych igrzyska to okres rozrywki, lecz więkość z nas widzi to, jako czas
cierpienie. Śmierć wisi w powietrzu. Ale przecież to jest świetne, że niewinne
dzieci muszą zabijać się nawzajem dla uciechy Kapitolu.
Gdy
znów spoglądam na ekran telewizora widzę dożynki w Dystrykcie Pierwszym. Jak to
u zawodowców jest dwóch ochotników. Tak samo dzieje się także w Dwójce. Nikogo
to nie dziwi. Mieszkaniec tych dystryktów oraz naszego od małego dziecka uczy
się jak posługiwać się bronią, żeby w późniejszym czasie przynieść chwałę
dystryktowi.
W
Trójce jest jednak inaczej. Nikt się nie zgłasza. Zostaje wylosowana
piętnastoletnia blondynka o wielkich niebieskich oczach, która z uśmiechem
idzie na scenę. Zupełnie jak by niezdawana sobie sprawy z tego, że jest trybutem
i najprawdopodobniej zginie. Pośród
męskich przedstawicieli tego dystryktu wybrany jest trzynastoletni chłopiec,
który jest tak chudy, że można by złamać go za pomocą jednego palca. Jak to na
młodego trybuta na jego twarzy widać łzy.
Nie
dowiaduję się, jak nazywa się ten chłopiec, bo monitor jest czarny. Spoglądam
na rodziców zszokowana.
- Co
się stało? – pytam, rodzice nie zdążają mi odpowiedzieć, bo na ekranie znowu
się świeci.
- Z
przykrością musimy poinformować, że trybutka z Dystryktu Czwartego, Scarlett Robinson,
zginęła podczas bójki w pociągu, który zmierzał do Kapitolu. Pociąg już
zawrócił i jedzie do tego dystryktu, aby wybrać trybuta zastępującego Scarlett – mówi Claudius wyjaśniając sytuacje.
Jest nadal
możliwość, że to mnie wybiorą albo Sussy. I znów pojawiają się te dziwne
skurcze w brzuchu, które zawsze mam przed dożynkami. Nie, to jakiś koszmar.
Trybuci nigdy nie giną w pociągu. To jakiś żart. To nie jest możliwe.
- Aria…
Nie
wiem, co mama powiedziała, ponieważ zagłusza ją gong, dokładnie ten, który
zawsze wzywa nas na Plac Sprawiedliwości, aby wybrać trybutów. Ale tym razem
będzie to tylko jedna osoba i to mogę być ja.
***
I
wszystko dzieje się od początku. Wszystko jest takie same. Jedyne, co jest inne
to fakt, że to są dożynki dziewcząt. Chłopcy nie mają nakłuwanych znów palców.
Nie muszą czekać, aż opiekunka wyczyta nazwisko męskiego trybuta. Mogą
spokojnie czekać i zamartwiać się dopiero za rok, na następnych dożynkach.
Znowu jakaś kobieta nakłuwa mi palec. Ustawiam
się w tym samym miejscu, co kilka godzin wcześniej. Rozglądam się na boki.
Nie widzę Sussy.
Nie ma jej.
Gdzie ona może być?
Czemu jej tu nie ma przy mnie?
Ktoś
dotyka mojej ręki. To Susan, nie jestem już sama. Ona jest przy mnie.
-
Spokojnie, nic się nie dzieje. Przedtem nas nie wybrali teraz też nie wybiorą –
Dziewczyna doskonale wie, że zaczynam panikować – Po prostu oddychaj. Spójrz na
scenę, jest już White. Za moment to się skończy. Jeszcze tylko kilka minut.
-
Witajcie! Witajcie! Widzimy się już drugi raz. Nie jest to jednak tak radosne
spotkanie jak wcześniej, ale jednak jest. Jak wszyscy wiecie nie żyje Scarlett Robinson.
Została zaatakowana przez innych zawodników. Nie miała szans na walkę. Trybuci,
którzy ją zabili widzieli w niej bardzo duże zagrożenie, więc postanowili się
jej pozbyć jeszcze przed wejściem na arenę. Teraz wiecie, że mieszkańcy innych
dystryktów są niebezpieczni. Zapamiętajcie to sobie! Mam jednak nadzieję, że
trybutka, którą za moment wylosuję będzie także wspaniała i odważna jak
Scarlett – Słowa, które wypowiedziała Candy na pewno nie były jej twórczości.
Ktoś wymyślił je, gdy wracali do naszego dystryktu. Przecież ta głupia
opiekunka nie wymyśliłaby tego – Nie będę już przedłużać. Jestem pewna, że
każdy z nas chce się dowiedzieć, kto będzie trybutem.
Candy
drepcze powoli do kuli z milionem małych karteczek i grzebie w niej przez kilka
minut. W końcu wyciąga jedną i maszeruje z szerokim uśmiechem do mównicy.
-
Dystrykt Czwarty w czasie Siedemdziesiątych Pierwszych Głodowych Igrzysk będzie
reprezentować Aria Force! – wykrzykuje opiekunka – Chodź do mnie, skarbie. Czas
najwyższy jechać do Kapitolu.
Susie
puszcza moją rękę, którą wcześniej tak mocno trzymała, że teraz mam wrażenie,
że cała krew z niej odpłynęła.
Nie
jestem, aż tak popularna, żeby każda z otaczających mnie dziewczyn wiedziała jak
mam na nazwisko i jak wyglądam. Jednak wszystkie rozeszły się na boki, jak najdalej
ode mnie robiąc mi miejsce. Robiąc miejsce trybutowi.
Tych
słów nigdy nie chciałam wypowiedzieć ani nawet nie chciałam tak o sobie myśleć,
ale to jest prawda.
Jestem
trybutem.
***
W ostatnim czasie nie miałam w ogóle czasu, żeby coś napisać. Ciągle mam jakieś sprawdziany, kartkówki, milion prac domowych itp. Wiecie pewnie jak to jest...
Ta część też jest krótka, ale na nic dłuższego na aktualną chwilę mnie nie stać.
Pewnie każdy zauważył, Aria jednak jest trybutem. Śmiałam się trochę z Was jak pisaliście, że nie jest trybutem. :P Z początku naprawdę myślałam, żeby nie była nim, ale nie miałam żadnego pomysłu, jak miałabym rozwinąć akcję..
Liczę na Wasze komentarze! ;**