poniedziałek, 17 marca 2014

Część Piąta


Wszystko dzieje się tak szybko… 
Scena.
Sztuczny uśmiech opiekunki. 
Uścisk z Nathanem powodujący dużą dawkę bólu w mojej ręce. 
Ostatnie spojrzenie na mieszkańców Czwórki. 
Przejście do Pałacu Sprawiedliwości. 
Wciąż wydaję mi się, że to kolejny koszmar, który śni mi się zawsze na kilka dni przed dożynkami. Lecz tym razem to nie jest żaden głupi sen. To wszystko dzieje się naprawdę. Jak to jest w ogóle możliwe?
- Masz dosłownie kilka minut, żeby się pożegnać. Mamy i tak wielkie spóźnienie – Głos Candy wyrywa mnie z głębokiego zamyślenia. Opiekunka prowadzi mnie przez jakiś długi korytarz. Ściany pomalowane są na krwistoczerwony kolor, co kilka metrów znajdują się lampy, które oświetlają nam drogę. 
- Jeżeli mam, aż tak duże spóźnienie to, po co mamy się śpieszyć? – Pytam grzecznie i czekam, jak z tego pytania wybrnie opiekunka.
- Nie utrudniaj już tego wszystkiego, Anne – odpowiada White i ciągnie mnie za sobą.
- Słucham? Jak mnie nazwałaś? Jesteś, aż tak tępa, żeby zapomnieć, jak ma na imię twój trybut? Mam na imię Aria! Przeliterować ci? – W ciągu sekundy wpadam w gniew. Jak ta głupia masa plastiku może nie wiedzieć, jak ma na imię? Czuję się jak bomba, każde niewłaściwe słowo spowoduje mój wybuch.
- Zostaw ten gniew na arenę, a nie krzyczysz na biedną Candy. Każdy może się pomylić, a w szczególności ona. Nawet nie wiesz, jak jest bardzo zapracowana – Słyszę za sobą głos, który może należeć tylko do jednej osoby.
- A od kiedy bronisz głupich i słabych? – Pytam i prycham z pogardą.
- Jak już mówiłem każdy popełnia błędy. To jest właśnie najlepszy czas, aby je naprawić, więc nie rób więcej problemów. Ułatwisz wszystkim życie – przemawia chłopak udając mądrego. Co za idiota!
- Och, Nath. Ale z ciebie mądry chłopak – mówi opiekunka i wparuje się w trybuta, jakby był zrobiony cały z różnych świecidełek. – Tam są twoi rodzice. Idź się z nimi pożegnać.
Odwracam się do miejsca, gdzie pokazuje Candy. Przede mną ukazują się drzwi, których wcześniej nie widziałam. Nie pewnie dotykam klamki i ciągnę ją w dół. Po czym wchodzę do pomieszczenia. Jest to ten sam pokój, co wcześniej. Byłam w nim kilka godzin temu. Zmieniła się tylko jedna rzecz. Teraz ja jestem trybutem, z którą żegnają się bliscy. 
- Cześć? – Rodzice wpatrują się we mnie bez słowa. 
Na twarzy mamy widzę łzy. Uważała ona zawsze igrzyska za coś koniecznego, za coś, co musi się wydarzyć. Akceptowała to, jeżeli to nie jej dziecko brało udział w tej zabawie Kapitolu. Jednak teraz, gdy to ja jestem uczestnikiem igrzysk jest poglądy najwyraźniej się zmieniły.
- Och, skarbie. Chodź tu do mnie – mówi mama bardzo cicho.
Podchodzę do rodziców bez słowa i przytulam się do nich. Nigdy nie byliśmy rodziną, która okazywała sobie uczucia. Lecz teraz mam potrzebę tej bliskość. 
Ciszę przerywa tata:
- Pamiętaj, co mówili ci wszyscy instruktorzy na treningach. Na pewno udzieli ci pożytecznych rad. Z pewnością sobie poradzisz.
- Mentor pomoże ci ze znalezieniem sponsorów. Dasz radę, wierzymy w ciebie. Tylko tu wróć – Z każdym słowem głos mamy cichnie i zmienia się w łkanie. Jej oczy otacza jeszcze więcej łez.
- Spokojnie, mamo. Za jakiś czas tu wrócę i będzie jak dawniej – Nie lubię kłamać, ale taki widok matki nie sprawia, że jestem szczęśliwa. 
Jeszcze przez chwilę siedzimy w milczeniu, gdy do pokoju wchodzi Strażnik Pokoju i oznajmia, że skończył się nam czas. Całuję i przytulam się do rodziców po raz ostatni. 
 Zostaję sama. Siadam na jednym z foteli. Przypominam sobie wszystkie dobre chwile związane z rodzicami. Chcę pamiętać ich, jako pogodnych młodych ludzi, a nie takich jak zobaczyłam przed chwilą. 
Zamykam oczy, aby powstrzymać łzy, które zbierały się od jakiegoś czasu. Za moimi plecami otwierają się drzwi, spodziewam się, że zobaczę w nich opiekunkę lub mentora, lecz przede mną stoi Sussan. Szybkim krokiem podchodzi do mnie i rzuca się na moją szyję.
- Rzuty nożami wychodzą ci najlepiej, wykorzystaj to przy pokazie umiejętności. Masz świetną kondycję i szybko biegasz. To z pewnością pomoże ci przy pierwszych chwilach na arenie.  Umiesz pływać, więc masz już przewagę nad innymi. Przy sponsorach i sojuszu pomoże ci Finnick – Dziewczyna mówi tonem, jakby wierzyła w to, że będę jednym ze zwycięzców. Jedną z zalet Sussy jest jej wielka wiara. Gdy inni nie mają już nadziei ona nadal liczy na lepsze. 
- Mówisz tak, jakbyś miała to dokładnie zaplanowane. Jak byś wiedziała, że kiedyś trafię na arenę – odpowiadam i uśmiecham się do niej. 
- Trzeba być przygotowanym na wszystko – mówi i płacze coraz bardziej.
- Hej, nie smuć się. Nic wielkiego się nie dzieje – Przytulam się do dziewczyny. 
Nagle wpadam na pewien pomysł. Ręce przykładam do boków dziewczyny i zaczynam ją łaskotać. Z szybkością Sussy odwdzięcza się tym samym. Przez kilka minut tarzamy się po ziemi i śmiejemy się, jak za danych lat, gdy w każdej rzeczy dostrzegałyśmy coś śmiesznego.
- Przestań. To wcale nie jest śmieszne! – Krzyczy dziewczyna śmiejąc się.
- Nawet w najgorszych momentach trzeba znaleźć powód do uśmiechu.
Drzwi otwierają się z dużym łoskotem i naszym oczom ukazuje się mężczyzna.
- Skończył się wam czas – oznajmia ten sam Strażnik, co wcześniej wyprowadził rodziców.
- Pamiętaj, co ci mówiłam. Masz to bransoletka na szczęście, przyda ci się. Zrobiłam ją ostatnio, ale nie miałam okazji dać ci jej – mówi pośpiesznie Suzzy wciskając mi w rękę biżuterię. Przytuliła się do mnie, całuje w dwa policzki i odchodzi do drzwi.
- Żegnaj. Cieszę się, że cię poznałam. Będę za tobą naprawdę tęsknić. Kocham cię – mówię, zdając sobie doskonale sprawę, że widzę ją ostatni raz.
 -  Też cię kocha, Ari. Do zobaczenia – słyszę za sobą dziewczynę. – Za jakiś czas…
 Odwracam się i widzę jak drzwi zamykają się z Sussan o pięknych zielonych oczach i gęstych ciemnych włosach. Będę za nią tęsknić. To ona pomagała mi w najtrudniejszych chwilach mojego życia. Była zawsze przy mnie, byłyśmy jak siostry. A teraz nasze drogi rozchodzą się. Moja dróżka prowadzi na arenę. Do miejsca, gdzie zginę. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwa, nawet wtedy, gdy mnie na tym świecie już nie będzie.
I tak właśnie znowu zostaję sama. Już nikt do mnie nie przyjdzie, nikt oprócz tych trzech osób nie będzie za mną tęsknić. 
Zamykam oczy i nasłuchuję, co dzieję się na korytarzu. Słyszę tylko odgłos szpilek. Po kilku minutach c drzwi otwierają się.
- Już czas wyjeżdżać, skarbie – słyszę ostrożny głos opiekunki za plecami. Pewnie boi się, że znowu wybuchnę i zacznę się na nią wydzierać.
*** 
W końcu udało mi się znaleźć trochę czasu i napisać. W tygodniu mam mnóstwo sprawdzianów, kartkówek itp. A w weekend wyjeżdżam albo na mecze albo na zawody. I nie mam kompletnie czasu. ;c
No dobra, koniec mojego żalenia się. ;) Liczę jak zwykle na wasze komentarze. Wystarczy mi nawet jak ktoś napiszę zwykłe "Czytam" czy "Podoba mi się bądź nie ". ;)